Puszka

Puszka
Grosz do grosza...

wtorek, 1 grudnia 2015

Jak korzystać z promocji?



Do tej pory pisałem wam o tym jak oszczędzać na dość małych rzeczach... A to na produktach do sprzątania, a to na żywności... Dzisiaj jednak przeniosę się na trochę większe gabaryty, gdyż w poprzednim tygodniu skorzystałem z dwóch promocji, które pozwoliły zaoszczędzić mi trzysta złotych!

W końcu zdecydowałem się rozkręcić i wyrzucić moje stare łóżko. Oczywiście zanim kupiłem nowe, przeprowadziłem bardzo szczegółowy rekonesans. Tutaj zaskoczyła mnie pierwsza rzecz - że łóżko to wcale nie równa się łóżko. W skład łóżka wchodzi stelaż, rama łóżka i materac! Jeżeli gdzieś wyczytacie, że łóżko kosztuje 900 złotych, to kolejne 900 będziecie musieli dopłacić. Ja postanowiłem skorzystać z oferty, jaką dało BRW czyli meble Black,Red, White. W poprzednim tygodniu sprzedawali oni bez Vatu, czyli od ceny należało obniżyć 20%. Szczegółowo wypytałem jak wygląda ta promocja i okazało się, że zniżka obowiązuje tylko na samą ramę. 

Kupić tanio łóżko to wcale nie taka prosta sprawa.

Kupiłem więc tylko ramę z 20% rabatem, a stelaż dokupiłem w sklepie JYSK, natomiast materac na Allegro (korzystając, że... 1 grudnia to przecież Dzień Darmowej Wysyłki!). Na każdym z tych elementów oszczędziłem pieniądze, moja rada na dziś - łączcie promocje! Nie korzystajcie ślepo tylko z jednej z nich!

Jeżeli chodzi o drugi, nieco mniejszy zakup, to sprawiłem siostrze już na mikołajki grę komputerową. Nie uwierzycie, jak różne ceny tego samego produktu – w tym przypadku gry Heroes Of Might & Magic VII można znaleźć w różnych sklepach. Ja zwiedziłem kilka popularnych elektromarketów, w Euro AGD kosztowała 149, w Saturnie 99, a ostatecznie kupiłem w jakimś małym sklepie z grami komputerowymi, gdzie z okazji Black Friday było -30% i dałem za grę 69,99. 

Druga rada na dziś: kupujcie tylko po przebadaniu rynku! Ja prawie przepłaciłem 70 złotych!

czwartek, 8 października 2015

Ekonomiczne... sprzątanie

Tak, tak, ostatnio dotarłem do pewnej strony, z której dowiedziałem się, że sprzątać też można ekonomicznie! Poznałem kilka "tipów", które chętnie wam sprzedam w tej pierwszej, jesiennej notce.

First of all - jak to mówią Anglicy - trzeba zauważyć, że wiele zależy od tego, jaki mamy odkurzacz... Najbardziej ekologiczne i jednocześnie ekonomiczne są tak zwane odkurzacze "bezworkowe", do których nie trzeba kupować specjalnych, papierowych toreb. Jeżeli natomiast często odkurzamy różnego rodzaju pyły (na przykład takie w piwnicy), to nie warto niszczyć takiego "domowego" odkurzacza i kupić sobie jakiś staroć - taki na przykład jamnik z PRLu, który w internecie można kupić za dwadzieścia złotych i w razie, jak coś pójdzie nie tak - po prostu bez żalu go wyrzucić.



Panowie, przyznajcie się! To wy sprzątacie, czy jednak Wasze panie?

Kolejna rzecz? Mycie podłóg! Oczywiście trzeba zachować złoty środek i oszczędzanie przy myciu nie może wiązać się z niedokładnym myciem, to jasne, ale jak się okazuje, wcale nie trzeba kupować Ajax Floral Fiesta za dziesięć złotych, by podłoga była czysta i pachnąca. Po prostu do wody dodajcie ocet i dosłownie kilka kropelek eterycznego olejku.

Kolejna sprawa - worki na śmieci! Jeżeli nie macie problemów z workami w stylu jakiś dziwnych śmieci, a po prostu używacie czarnych worków do klasycznego "wiaderka" to wiem jak oszczędzić na workach. Zapewne większość z Was kupuje w Piotrze i Pawle "Jana Niezbędnego", który kosztuje ponad siedem złotych. Tymczasem to tylko WOREK. Moim zdaniem nie ma więc co czarować i ostatnio worki kupiłem w miejscu, tak jakby do tego nie przeznaczonym czyli w Rossmanie. Na promocji 30 sztuk było za 1,67! Tanie worki kupicie także w Tesco. Bo po co przepłacać?

A skoro o śmieciach mowa - pamiętajcie też, że w Polsce można je segregować i w większości Spółdzielni Mieszkaniowych można posegregowane śmieci wyrzucać taniej niż nieposegregowane. Zadzwoń do swojego nadzorcy i sprawdź, jak wygląda to w twoim mieście! Powodzenia!

wtorek, 4 sierpnia 2015

Kanapę zrób sam!



Ostatnio pisałem wam o rzeczach, które można wyczaić na pchlich targach i które w ciekawy sposób mogą uatrakcyjnić przestrzeń Waszego mieszkania… Dzisiaj – w związku z tym, że jest lato – zaglądam na balkon (lub oczywiście ogródek) i powiem Wam, w jaki sposób oszczędzić pieniądze na… meblach ogrodowych!
Byłem ostatnio nad polskim morzem i w zalewie tandety i dziadostwa wypatrzyłem naprawdę fajny patent na ogrodowe meble, które wyglądają jednocześnie hipstersko, stylowo i tak nawet… ekskluzywnie. Na pierwszy rzut oka, wydawało mi się, że to kanapy za kilka tysięcy złotych, ale kiedy usiadłem, okazało się, że są dość twarde… Potem przyjrzałem się konstrukcji tych mebli i ku mojemu zdziwieniu doszedłem do tego, że są one wykonane… z europalet! Niektóre stylizacje są niesamowite - zobaczcie sami...

Stylowe prawda?
Stylowe prawda?

Wróciłem do domu i zacząłem przyglądać się konstrukcji takich mebli w internecie… Pomyślałem, że może mi się uda i sam sobie zbiję coś takiego. Sprawdziłem, ile na Allegro kosztuje europaleta. I wiecie co? Trzydzieści złotych. Kupiłem dwie. Przed blokiem, pożyczoną piłą przepiłowałem je na pół, z jednej zrobiłem dwa podłokietniki, z drugiej oparcie i siedzisko. Wszystko wystarczy skręcić dużymi wkrętami, które kupisz w każdej Castoramie za dosłownie osiemnaście groszy. Potem wszystko malujemy białą farbą, ale wcześniej baaardzo długo szlifujemy całość papierem ściernym.

Na koniec – wedle uznania – trzeba iść do Ikei albo Pepco i kupić jakąś wygodną, piankową poduszkę, która kolorem będzie pasować Wam do wystroju balkonu albo ogrodu. Do kanapy będzie z założenia pasować, bo najlepiej palety pomalować na biało – do białego pasuje wszystko. I tak oto jest! Kosztem osiemdziesięciu złotych macie fajną kanapę, która w sklepie kosztowałaby z 800. Nie ma nad czym się zastanawiać, efekt jest porażający!

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Używane rzeczy



Witajcie! Przyszło lato i różnego rodzaju festyny! Także na moim osiedlu odbyły się nawet urodziny dzielnicy i z tej okazji grupka zapaleńców zorganizowała tak zwany Pchli Targ. Sceptycznie podchodziłem do tego pomysłu, oczekując, że na takim targu znajdę sam przysłowiowy "badziew". No i tak też się po części stało. 

Mimo to, kilka stoisk pozytywnie mnie zaskoczyło. Były one „prowadzone” przez nastolatków z mojej okolicy i przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie podwędzili oni rodzicom części ich hipstersko urządzonych salonów, by wystawić wiele cudów za dosłownie dziewięć, dwadzieścia złotych! Po czasie stwierdziłem, że nic mnie nie obchodzi, skąd oni mają swój towar, w końcu pchle targi żądzą się własnymi prawami… Wyobraźcie więc sobie, że zakupiłem na dzielnicy, nie spodziewając się w ogóle takiego wydatku, za kilkanaście złotych (bo jeszcze się targowałem!) stary, aluminiowy lampion ogrodowy. Miał on wybitą jedną szybę, więc z trzydziestu złotych udało mi się zjechać do piętnastu. Wczoraj pojechałem do szklarza, a wycięcie takiej szybki dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów kosztowało mnie… pięć złotych! Umyłem lampion, dokupiłem do niego olbrzymią czerwoną świeczkę w Home&You za dziesięć złotych i takim oto sposobem za śmieszne czterdzieści złotych miałem lampion, wart na oko z co najmniej dwieście, trzysta!

Warto więc rozejrzeć się czy w okolicy nie ma jakiś letnich pchlich targów i kosić okazję! Na stoisku innego nastolatka widziałem nawet zestaw komiksów z Kapitanem Żbikiem za trzydzieści złotych. Wiecie ile te komiksy są teraz warte na Allegro? Setki złotych! Ale dzieciaki często nie sprawdzą co sprzedają, ale zabiorą coś z szafy starszemu bratu, bo według ich opinii, za te trzydzieści złotych z Pchlego Targu można szaleć cały weekend! Fajnie, że na takim czymś możemy skorzystać my, dorośli, a powiem szczerze, że ten lampion tak ucieszył moją dziewczynę jako urodzinowy prezent, że pozwoliła mi wczoraj na… nieco więcej ;) Mam nadzieję, że nie czyta już mojego bloga!

Tak mniej więcej to wygląda!
Tak mniej więcej to wygląda!

czwartek, 9 kwietnia 2015

Oszczędności z wakacji...

Tutaj was zaskoczę! Witajcie. Wracam po długiej przerwie spowodowanej względami zdrowotnymi, ale już czuję się świetnie i ruszam do przesyłania wam kolejnych rad z mojego oszczędnego życia. Ostatnio był u mnie pewien stary znajomy imigrant z Anglii, który otworzył mi oczy na łatwą możliwość oszczędzenia i jednocześnie zarobienia pieniędzy.

Kursuje on między Polską, a Wyspami Brytyjskimi średnio raz na dwa miesiące. Zazwyczaj w walizce ma jeszcze sporo miejsca, bo przylatuje głównie w celach towarzyskich i rodzinnych. Wszystkie ciuchy ma w domu na Wyspach, więc dużo miejsca w torbie uzupełnia wylatując z powrotem głównie tytoniem. Zastanawiałem się jednak, dlaczego nic do nas nie przywozi. Stwierdził, że przecież wszystko tam jest droższe, więc jaki to ma sens?

I tutaj moim zdaniem się myli. Na wyspach są bowiem bardzo tanie sklepy, tak zwane "Poundlandy" gdzie jak sama nazwa wskazuje wszystko kosztuje jednego funta, czyli pięć i pół złotego, w porywach sześć złotych. A można tam znaleźć na przykład futerały na IPhony, zabawki, słuchawki, książki, płyty cd, które kosztują 6 - słownie "sześć" złotych! Żadne markowe słuchawki czy futerały na telefon w Polsce tyle nie kosztują i nawet jeśli miałbym je sprzedać za głupie dwanaście złotych - to ciągle mam przysłowiowe "bicie" w wysokości 100%!

W takich sklepach można kupić dużo ciekawych rzeczy.
W takich sklepach można kupić dużo ciekawych rzeczy.

Poza tym w wielu tanich sklepach, można kupić np. koszulki czy swetry za dwa, trzy funty. To średnio dziesięć, dwadzieścia złotych. Cena teoretycznie jak w H&M, jeśli chodzi o zwykłe T-shirty, ale w Wielkiej Brytanii ta "masówka" nie jest tak słaba jakościowo, jest kolorowa, z ciekawymi nadrukami, a nie bezsensownym napisem "California 550". Wiem, bo byłem w Londynie i widziałem to wszystko na własne oczy. Komiksowe koszulki z supermanem, które tutaj kosztują po 80 złotych, tam można dostać za trzy funty.

Następnym razem poproszę imigranta, by przywiózł mi trochę fantów. O wynikach prywatnego oszczędzania na takim "transferze" na pewno Was poinformuję!

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zaoszczędź w klubie!



Dzisiaj napiszę Wam o tym jak oszczędzać na imprezie! Dobrze, owszem, będzie trochę „januszowo”, ale nikt nigdy się jeszcze ze mnie nie śmiał, gdy rozmawialiśmy o swoich oszczędnościach i finansach, więc może czasami warto pobyć tym przysłowiowym „Januszem” i dzięki temu odłożyć trochę grosza? 

Podstawową rzeczą, o której nie muszę chyba jednak nikomu mówić jest robienie solidnego wstępu zwanego w młodzieżowych kręgach imprezą „before party”. To najbardziej ekonomiczna i najsensowniejsza forma rozrywki, jeżeli już jesteście na tyle zmotywowani, żeby udać się do klubu. Pamiętajcie, aby kupując alkohol czy jedzenie (może kilka przepisów na tanie przekąski?) na wstępną domówkę pamiętać o moich zasadach – czyli jedzenie kupujemy tam gdzie taniej, alkohol (w tym przypadku piwo) zazwyczaj w osiedlowym sklepie (w markecie zawsze drożej!)  i w czteropakach, które są multilogiczne jak sklepy spożywcze w ostatnim czasie… 

Jeżeli jednak zdecydujecie się na wódkę, pamiętajcie, żeby odlać jej trochę do piersiówki, która idealnie wypełni Waszą marynarkę i nada męskiego blasku, a w klubie pozwoli Wam zaoszczędzić co najmniej dwadzieścia złotych. Jedna piersiówka, według moich wyliczeń starcza na cztery drinki – drink załóżmy, że kosztuje 20 złotych, a sok 5 złotych, więc zamiast 80 złotych, wydajecie 20 złotych dolewając wódkę do szklanki w ciemnym miejscu albo w toalecie. 60 złotych w kieszeni.

Pamiętajcie także, żeby przed wyjściem do klubu sprawdzić, czy nie ma jakiejś promocji w stylu „lista z Facebooka wchodzi za darmo” albo „udostępnij wydarzenie i wygraj bilet”. Kolejne dwadzieścia złotych oszczędności na przysłowiowej bramce da Wam już 80 złotych do przodu. 

No i na koniec imprezy podstawa – tylko leniwce zamawiają taksówki. Wcześniej sprawdź sobie o której godzinie masz nocny autobus i tak zaplanuj wyjście, by idealnie na niego zdążyć i skasować bilet za piątaka, a nie dawać taryfiarzowi kolejne co najmniej dwadzieścia czy trzydzieści. 

Sto złotych piechotą nie chodzi.
Sto złotych piechotą nie chodzi.

W sumie. Stówa w kieszeni.

#stówa #ekonomiczna impreza #oszczędność #konkurs #before party #piersiówka #tania impreza #sto złotych

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Żelazko, ramki i lampki

Dzisiaj napiszę Wam w jaki sposób oszczędnie udekorować własny dom i mieszkanie w taki sposób, aby wyglądało elegancko, nowocześnie, a jednocześnie, żeby w portfelu zostało jeszcze dużo pieniędzy na inne przyjemności...

Ostatnio w świetny sposób wykorzystałem starą tablicę korkową, która kurzyła się w piwnicy. Kupiliśmy sobie na gwiazdkę grę planszową, z której zostały takie „ramki” od wycinanych ze środka kart do gry. Okazało się, że trzy takie plansze idealnie wchodzą na tablicę i robią swoistą ramkę na 32 zdjęcia. Wybraliśmy wspólnie z przyjaciółmi dokładnie trzydzieści dwie fotki z wakacji, ze świąt, ze wspólnych wycieczek – posegregowaliśmy je i wrzuciliśmy do zwykłego Worda. Wyszło z tego sześć kartek, które na kolorowym ksero wydrukowali mi za dokładnie sześć złotych! I tyle kosztowała mnie ramka, która wisi na ścianie w przedpokoju i naprawdę cieszy oko!
Zresztą w internecie można łatwo znaleźć podobne instrukcje.

Zrobienie własnej ramki to bułka z masłem.
Zrobienie własnej ramki to bułka z masłem.


Ostatnio też, w bardzo prosty i tani sposób nadałem mojemu mieszkaniu świąteczny nastrój, który jednak... daje nastrój także w okresie poświątecznym. Kupiłem dwie pary lampek (100 sztuk), co kosztowało mnie w markecie jakieś 20 złotych. Każde z nich powiesiłem za firanami na karniszu, tak by lampki „spływały w dół”. Efekt jest niesamowity, bo lampki świecą jakby pod spodem i wcale nie wygląda to świątecznie, a wręcz ekskluzywnie. Pieniądze w portfelu się zgadzają, zrobiłem ekonomiczny deal, a jednocześnie mam efektowny dodatek do pokoju. Zaletą też jest to, iż przecież łatwo można wymienić je na dowolny kolor. No a jeżeli chcecie kupić sobie nieco droższą lampę na przykład w Home & You i potrzebujecie gotówki - warto poszukać pomocy na przykład na stronie Ferratum.pl.


A na koniec napiszę Wam o... wieszakach. Do tej pory wszystkie koszule i koszulki miałem ładnie poskładane w kostkę i poukładane na półkach w szafie. Od czasu, kiedy jednak wszystko przeniosłem na wieszaki, uwierzcie, że od trzech miesięcy mam o 15-20% niższe rachunki za prąd! Wszystko przez żelazko! Należę do osób, które bardzo przywiązują wagę do wyglądu i nie da się ukryć, codzienne prasowanie koszul zajmowało mi około 25 minut, co w miesiącu dawało prawie 10 godzin! 10 godzin prądu z żelazka, które jak wiecie jest bardzo nieekonomiczne i prądożerne... Od teraz wszystko zawsze będę miał na wieszakach! Znam też o wiele więcej sposobów na to, jak zmniejszyć rachunki za prąd!

#ramka #oszczędności #zrób to sam #prasowanie #rachunki #5 sposobów na, #domowe wydatki